Ostatnio znowu czapeczki dziergam...
Na początek kaszkiet dla Dobrusi - koniecznie chciała mieć kwiatka z guzikiem, no to taki się na czapce znalazł. Kilka dni przeleżała, by nabrać mocy urzędowej, a teraz już jest chętnie noszona ;)
Włóczka to akryl z dodatkiem bawełny - ten sam, z którego powstała moja torebka. Więc póki nie przyjda mrozy, będzie nam służył. Przyda się tez na wiosnę ;)
Włóczki nieco mi zostało, więc postanowiłam zrobić jeszcze jakiś ocieplacz pod szyję. Szydełkowy byłby zbyt gruby, bo i włóczka gruba, więc zabrałam się za druty. Zrobiłam wywijany golfik, podobny to tego, który pamiętam z dzieciństwa. Dobrusia jeszcze go nie mierzyła, bo w międzyczasie kupiliśmy szalik, ale myślę, że się w końcu przełamie, tak jak z kaszkietem ;)
Kiedyś nauczyłam się podstawowych oczek, zrobiłam nawet jakiś szalik pancerny - z włóczki grubości małego palca przerobionej na jedynych drutach jakie miałam - 2,5 ;) Potem jeszcze jakąś prosta torbę, prymitywny sweterek dla lalki... a potem załapałam co i jak się na szydełku robi i to szydełko mnie całkowicie pochłonęło...
Podziwiając jednak prace na drutach (te cudne chusty i sweterki) postanowiłam, że może i ja się w końcu podszkolę nieco - stąd moja próba wykonania otulacza na drutach. Teraz robię dla siebie otulacz, ciekawe czy starczy mi zapału, żeby skonczyć ;)
A na koniec jeszcze bielutki, prosty kapelusik na chrzest.
Robótek zaczętych masa, pomysłów na nowe jeszcze więcej... doba niestety nadal tak samo krótka...
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.