piątek, 12 października 2012

Szczęśliwa projektantka i Międzynarodowy Tydzień Bliskości

Dziś udało mi się zrobić zdjęcie szczęśliwej Dobrusi w czapce jej projektu :)


Poleciała w niej dziś do przedszkola - moja mała dogomaniaczka :) 

Wiecie, że trwa właśnie Międzynarodowy Tydzień Bliskości?

Żałuję, że z Dobrusią mi się nie udało (za późno zgłębiłam temat), bo była bardzo wrażliwa i na pewno chustowanie pozwoliłoby nam przejść łagodniej te pierwsze miesiące. Jak byłam w drugiej ciąży, od razu wiedziałam, że maluch będzie w chuście.

 U nas oprócz bliskości zadecydowała też praktyczność tego rozwiązania. Do przedszkola mamy niedaleko, ale Dobrusia szatnię miała na piętrze, więc poranna gimnastyka z wózkiem, tylko po to, żeby malucha zaraz z niego wyciągć nie chodziła w grę. Do tego jak z noworodkiem pomóc coś założyć, zapiąć... No i chusta okazała się dla mnie wybawieniem. 

Początki oczywiście nie były łatwe (jak przypomnę sobie jakość pierwszych wiązań... Pierwsze próby podjęliśmy około 3 tygodnia, jak doszłam do siebie po drugim pobycie w szpitalu w związku z komplikacjami po cc. 

Nosilismy sie prawie codziennie w drodze do przedszkola, potem plac zabaw - ale nie długo - ok. 30-60 min. Jak Jeremiś miał 5 miesięcy skierowano go dopiero na USG bioderek i się obawiałam, czy moje nie zawsze perfekcyjne wiązania mu nie zaszkodziły... ale strach ma wielkie oczy - bioderka zdrowe :)

Jeremiś od środy gorączkuje, jest marudny i nie chce spać w dzień - no to siup do chusty i już mu błogo :)


Mi też błogo - bo po znieczuleniu mój kręgosłup nie daje rady, kiedy dłużej mojego 12-kg klocuszka noszę... (niestety nie tylko kiedy noszę, nawet zamiatanie, odkurzanie, mycie naczyń czy prasowanie to teraz tortura...)

Ostatnio najczęściej wybieramy kółkową - bo nie nosimy długo i szybciej idzie okiełznać mojego wiercipiętka, a rano musimy być szybko gotowi na wyjście. 
Chusto-świrami nie jesteśmy - wózek też w użyciu, dość intensywnie - wozi razem z nami wszystkie cięzkie zakupy ;) a moje plecy mają wtedy relaks w postaci spokojnego spacerku :) 

Tak czy inaczej polecam  noszenie w chustach - bo to cudne doświadczenie - dzieci zbyt szybko rosną i z takich malutkich przytulających się niemowlaczków szybko zamieniają się w rozgadanie przedszkolaki, które juz wcale nie chcą się tulić ;)

P.S. A szydełko sobie pomalutku dziubie kolejną czapeczkę :)



6 komentarzy :

  1. No na modelce czapka wygląda o niebo lepiej :-)
    Szkoda, że moje dzieci są już większe ode mnie... :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta czapka w ogóle na żywo wygląda jeszcze lepiej, tylko włóczka niefotogeniczna ;)
      Póki organizm nie powiedział STOP - o chuściocha zawsze można sie postarać :) Ewentualnie, jesli dzieci juz dorosłe - poprosic o wnuki - i byc noszącą babcią :)

      Usuń
  2. Ja nie miałam kasy na chustę, ale Kuba się nadal uwielbia przytulać - mam nadzieje że mu nie minie zbyt szybko:-)

    Czapka ładna, ale uczulenia współczuję szczerze:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajoska ta czapusia.

    pozdrawiam
    Ania
    http://zszydelkiemprzezzycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że nie tylko my się nosimy :)
    Nieraz na zakupach, kiedy to syn koniecznie chce sam zwiedzać sklep, wystarczy go zamotać, a zdecydowanie wybiera przytulanie od zwiedzania :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Wszystkie prace i zdjęcia zamieszczone w tym blogu są wyłączną własnością autorki (jesli jest inaczej, zawsze wyraźnie jest to zaznaczone).
Kopiowanie, wykorzystywanie, rozpowszechnianie, przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć oraz wzorów prac bez zgody autorki jest zabronione.
Wszelkie prawa zastrzeżone
.