Pomału wracam do żywych. Najpierw chore dzieci, potem mnie złapała grypa, która zmieniła się w ostre zapalenie zatok. Jestem na antybiotyku od kilku dni i mogę jakoś funkcjonować, ale idealnie nie jest, bo nadal mam mocne bóle głowy, a co za tym idzie - ciężko skupić się na szydełkowaniu... Mam nadzieje, że po 10 dniach leczenia będzie juz po wszystkim...
Nafaszerowana lekami - zaliczyłam nawet pierwszy od 2 tygodni wieczór robótkowy :) efektem jest taka bransoletka (A co się naprzebierałam tych tęczowych koralików! Wyjątkowo koślawa partia mi się trafiła...)
zmykam pocieszyć się chwilą ciszy, bo Jeremi śpi, a Dobrusia z tatą pojechali na zakupy - oj dawno nie było tak cicho w domu ;)
Bym zapomniała najważniejszego - mój 10,5 miesięczny synek się rozszalał - biega po domu, wspina się gdzie popadnie, a od kilku dni z radością tańczy "Krakowiaczka" (w kółeczko) i "Kaczuchy" (macha skrzydełkami i klaszcze). Jak nic czas uczyć "Dawidenki" i tupania :) No i musze się brać za strój dla najmłodszego tancerza w zespole :) Czas przerwy dobiega końca i w tym roku wracamy na występy w pełnym - 4-osobowym - składzie :)