W tym roku nasze wakacje choć krótkie, były bardzo udane. Z racji pracy męża i urlopu, który zaczyna dopiero wraz z końcem wakacji, o długim plażowaniu nie ma co marzyć, bo pogoda już nie rozpieszcza, ale mimo to udało nam się złapać trochę słonka. A przy okazji przywieźć garśc muszelek i sporo kamieni.
Kamienie, to moja druga miłość, zaraz po guzikach. Uwielbiam w nich to, że każdy jest inny i z większości wyjazdów staram się choć kilka przywieźć. Mamy nawet specjalne słoje na nasze znaleziska (bo zbieramy je rodzinnie).
Nad morzem wybierałam je szczególnie uważnie - wszystko z myślą o projekcie, który od dawna siedział mi w głowie. Kilkukrotnie widziałam już obszydełkowane kamienie i mi się zamarzyło spróbować coś podobnego zrobić i tym sposobem zamknąć lato w szydełkowych splotach.
Ciepła kawa, wakacyjne wspomnienia, kordonek, szydełko i... pierwszy szydełkowo-kamienny naszyjnik był gotowy :)
Kamień nie jest duży, ale za to ma bardzo ciekawą budowę z mnóstwem mieniących się drobinek. Był to jeden z powodów, dla którego postawiłam na proste wykończenie, aby jak najmniej zakryć kamień i móc cieszyć oko jego widokiem.
Na koronkowe osłonki czeka jeszcze spora garstka nadmorskich kamyków. Niedługo dołączą do nich też te przywiezione z rumuńskiej Bukowiny i naszych polskich górskich strumyków.
Piękna rzecz:) I taka prosta. Podziwiam:)
OdpowiedzUsuńdziękuję :) prosta rzecz, a jak wiele wspomnień! I kolejne wspomnienia czekają na opakowania ;)
Usuń