Kolejny kocyk - tym razem prosty, lekko ażurowy, ale jednocześnie mięsisty i cieplutki. Wykończony wachlarzykami.
Niestety zdjęcie kiepskie, bo pogoda nas ostatnio wcale nie rozpieszcza, w domu szaro buro, a za oknem leje...
Do tego z okazji wiosny przypałętał się do nas wirus, najpierw poległy jedno po drugim dzieci, potem ja, a na końcu mąż (pewnie dlatego, że wychodzi bladym świtem, a wraca przed kolacją, więc nie miał czasu poprzebywać wśród chrowitków)... Wyszła z wirusa Dobrusia, ale zostawiona pod opieką dziadka wyszalała się na dworze i choroba, tym razem bakteryjna wkroczyła do akcji. Jeremiś i ja nie mieliśmy nawet tego szczęścia, żeby ozdrowieć na chwilę i od razu z infekcji wirusowej wskoczyliśmy na bakteryjną... podsumowując - w sobotę całęj czwórce zaaplikowano antybiotyki i inne leki, na lodówce rozpiska co, w jakiej ilości, o której i komu - nie powstydziłby się jej niejeden oddział lekarski... do tego całą lodówka zastawiona medykamentami (o wydatkach na weekendowego lekarza, oczywiście prywatnie, bo "państwowa" opieka w weekendy jest gorzej jak beznadziejna, czy rachunku jaki zostawiliśmy w aptece nie będę wspominać...)
Tak więc WITAJ WIOSNO po lekkiej zimie...
zapraszam do mnie po wyróżnienie http://orpinkton.blogspot.com/2014/03/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńpiękny :)))
OdpowiedzUsuńAle bielutki,chyba super włóczka,tez lubię wykańczac wachlarzykami...
OdpowiedzUsuńŚliczny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKocyk piękny.
OdpowiedzUsuńMy na szczęście całą trójką już wyszliśmy z choroby, ale Hania od wczoraj w żłobku więc patrzę na nia jak na tykającą bombę :)
Wytrwałości życzę :)
Ale śliczny! Przepiękny Ci wyszedł. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń