Spod szydełka wyskoczył mi ostatnio pies.
Nie jest to jednak zwykłe zwierzę, ponieważ w całym procesie tworzenia byłam przekonana, że robię... misia. Ale podczas formowania głowy przed wyszywaniem oczu - od razu zobaczyłam, że misia z tego nie będzie. Za to mam chyba pierwszego wydzierganego pieska - którym zaopiekowała się od razu Dobrusia :)
To moja druga maskotka, która ma ruchome kończyny. Pierwszy raz niezbyt był udany, ale teraz od razu wyszło jak trzeba ;)
Psiak jes wesołym szczeniaczkiem i jak to ze szczeniaczkami bywa, zawsze wlezie tam gdzie nie trzeba, ale jest taki malusi, że wszystko można mu wybaczyć ;)
Oj dawno już nie dziergałam maskotek... zauważyłam, że ostatnio lubię powracać do robienia tych prac, których dawno nie robiłam...
Dziś na tapecie mam niespodziankę dla pani z klubu malucha, do którego pół roku chodziła Dobrusia. Dziś mamy ostatnie zajęcia, ale o tym napiszę jutro, jak niespodzianka, to niespodzianka ;)
jaaaaki słodziaaaak :) może i dobrze, że wyszedł piesek a nie misiu :) świetny jest
OdpowiedzUsuńale on piękny!ja w pełni rozumiem natychmiastowe zainteresowanie Dobrusi :)
OdpowiedzUsuńAle śliczności:*
OdpowiedzUsuńpies jak zywy :) cudo
OdpowiedzUsuńPiekne rzeczy tworzysz,bardzo mi sie ten piesek podoba:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń