Miał być miś (i taka formę zrobiłam), jednak jak przeszyłam stworka na maszynie, to bez dwóch zdań wyszedł kotek... Gdy wypchałam "cosia" nawet 1,5 roczna córcia stwierdziła, że to kum kum ;) no to wykończenie zrobiłam pod żabę. Wyszła mi taka poważna, więc dostała krawat.
Przedstawiam Pana Ropucha (bo kolor to mało żabi ma)
proszę się z niego nie śmiać, bo to mój debiut tildowy... Świetna zabawa była i pewnie już niedługo zrobię kolejnego "cosia", tylko muszę bardziej fotogeniczny materiał znaleźć ;)
Marta gratuluje kolejnego debiutu. Pan "cos" wyszedł nie powtarzalny. Czekam na kolejne próby z niecierpliwością:)
OdpowiedzUsuń