Trochę czasu potrzebowały, aby rozprostować piórka, ale dziś mogę je nareszcie pokazać w pełnej okazałości.
Kurczaki to dzieci szalonej Kury.
Pierwszy podobny do mamusi
Drugi - do sąsiada
Trzeci - do listonosza
Wszystkie mięciutkie i gotowe do współpracy:
- można zawiązać wstążeczkę czy sznureczek i zawiesić,
- można nadziać na patyczek i wstawić do doniczki,
- można nadziać na patyczek i wstawić do doniczki,
a przede wszystkim pozwolić się bawić dzieciom (nie całkiem malutkim, bo mogą odgryźć guziczki ;) )
Pozdrawiam i zmykam do szydełka, póki głowa mi nie pęka
tak się fajnie zrymowało, ale tak fajnie to nie jest - ostatnio często mnie migreny nawiedzają (przynajmniej raz w tygodniu, minimum 2 dni...). Więc plany robótkowe są od wielu czynników juz zależne, a tak mi się marzy - cały dzień nic nie muszę, tylko szydełkuję... ehh może na emeryturze ;)
ale cudne!!!
OdpowiedzUsuńśliczne!
OdpowiedzUsuńAle śliczne!!!! Super wyszły.
OdpowiedzUsuńFajne te kurczaczki:) A migreny miewasz zdecydowanie zbyt często, zrób sobie podstawowe badania. U mnie wyszedł skaczący cukier i niskie ciśnienie, po ustabilizowaniu - migreny miewam już bardzo rzadko
OdpowiedzUsuńSłodkie, kolorowe kurczaki:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne kurczaczki:)
OdpowiedzUsuńno przesympatyczne :)
OdpowiedzUsuńFajne takie kolorowe :)
OdpowiedzUsuń