Przeglądając moje zasoby na pomysły i wzory, stwierdziłam, że uszyje coś na wzór tilda, wykroje od dłuższego czasu skrzętnie sobie zbieram (pomijając fakt, że w 90% procentach nie wiem za co się zabrać...), potem szybki przegląd szafy, co by tu pociąć... Padło na polarowy komplet zimowy, który dostałam wieki temu i jest całkiem nie w moim guście... Jak ma w szafie zalegać, to lepiej go już przerobić na rzeczy bardziej użyteczne ;)
Z lenistwa nie wyciągnęłam maszyny (przez co wieczorem byłam zła, bo to co szyłam z doskoku całe popołudnie, z maszyną poszłoby w 15 min...) no i okazało się, że z lenistwa narobiłam sobie tylko więcej pracy... A gdy wszyscy poszli spać, poskładałam moje "coś" w jedną część (oczywiście tu sobie tez utrudniłam... obym kolejnym razem najpierw ruszyła mózgownicą, a później igłą...)
Oto efekt mojego kombinowania... całe 21 cm króliczego szczęścia mojej córki :)
córcia się cieszyła z nowej zabawki, no i tym razem bezbłędnie stwierdziła, że to kic kic, więc jakieś postępy zrobiłam od czasu tego stwora ;)
ostatnio wieczory zarywałam nie przy szydełku, lecz przy książce... a zdarzało się, że najpierw szydełkowałam do późna, a potem jeszcze czytałam... odezwał mi się kolejny nałóg - książki :) jestem jednak dość wybrednym czytelnikiem i znalezienie sobie ciekawej lektury w naszej małej bibliotece graniczy z cudem, bo większość z tego, co chciałam przeczytać, dawno już przeczytałam...
Mam co jakiś czas zrywy na danego autora i wtedy czytam wszystko co mi wpadnie w ręce, musi mi po prostu odpowiadać styl pisania. Kilka lat temu miałam manię na Whartona, potem przyszedł czas na sagę o Wiedźminie Sapkowskiego... Jakiś czas temu namiętnie czytałam Cobena, Pattersona...
Od dłuższego czasu nie mogłam znaleźć sobie żadnej ciekawej książki... Panie w bibliotece za każdym razem proponują mi jakieś romansidła i nie potrafią zrozumieć, że ja tego nie trawię... Nie wiem dlaczego, ale książki pisane przez kobiety też mi nie pasują i ich styl pisania mnie drażni...
Udało mi się jednak ostatnio wygrzebać coś, co bardzo mnie zainteresowało (pomijając już fakt nieprofesjonalnego tłumaczenia i błędów rzeczowych, które miejscami utrudniały zrozumienie treści...)

Przypadła mi do gustu ta złożoność wątków i akcji, nawet się nie zorientowałam, kiedy skończyłam niemal 500-stronicową książkę... Muszę koniecznie poszukać innych powieści tego pisarza :)
dziękuję za życzenia i wszystkie miłe komentarze, które dodają mi siły i chęci do dalszego działania!
Pozdrawiam w ten paskudny dzień... niech wróci słonko i ciepełko, ogródek czeka ;)
Piękny króliczek, o pomyłce nie ma mowy :) słodziutki :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńkrólik przecudny i jaki ma serduszkowy pyszczek :D a książka wydaje sie ciekawa, może kiedys sie skuszę, ha jak dzieci do szkoły pójdą :)
OdpowiedzUsuń