Wraz z pojawieniem się zimy nastała pora szyjootulaczy.
Pierwszy - na drutach, miał byc prezentem imieninowym dla męża. Z powodu różnych pilniejszych spraw zamiast na listopadowe imieniny mąż dostał go na mikołajki ;) Ale jest, wymęczony nieco, bo uczyłam sie poprawnego przerabiania oczek i rozszerzania - dzięki kursowi Iwonki, o którym pisałam TU. Miał być mały, żeby zmieścił się w kieszeni kurtki, ciepły i żeby się nie mechacił o zarost. Dlatego do zrobienia użyłam włóczki z dużą ilością wełny, oczka robione są dość ściśle.
Dzięki temu, że nie jest wysoki z powodzeniem może służyć jako szeroka opaska, w zależności od potrzeb ;)
Drugi, już szydełkowy - dla mnie - niewysoki, w moich ulubionych kolorkach :) włóczka mięciutka i cieplutka. A robótka praktycznie na jeden odcinek ulubionego serialu ;) Dziś rano wypróbowany - sprawdza się znakomicie :)
I trzeci - szydełkowy, ale ze ściegiem imitującym druty, dla Dobrusi. Niestety okazał się niewypałem, bo robótka rozciąga sie sporo, jest gruba i Dobrusia źle się w nim czuje. No ale nic to - domówię kilka motków, spruję to co zrobiłam i wyszydełkuję szalik do pieskowej czapki - tak jak sobie Dobrusia wymarzyła ;)
A ja zaszalałam dziś i zrobiłam spore zamówienie - więc z Nowym Rokiem zasypię Was pewnie nowymi pracami :)
no to czekamy :)
OdpowiedzUsuńa mnie ten ostatni sie najbardziej podoba :P
Ale mieszanka kolorów ostatniego otulacza jest rewelacyjna!!! :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne :-)
OdpowiedzUsuńA ten kolorowy jest bajeczny :-)
Pozdrawiam serdecznie.